NFL
Znowu absurd w polskim związku. “Powiedziałam, że nie wchodzę w taki układ”
Srebrny medal olimpijski Darii Pikulik w kolarstwie torowym nie odmienił sytuacji w kolarskim związku. Zaraz po Paryżu zawodniczka dowiedziała się, że jeśliby chciała lecieć na mistrzostwa Europy, to sama musiałaby to opłacić.
Sytuacja PZKol jest fatalna, a mimo dużego szumu medialnego wciąż nie ma pomysłów na radykalną zmianę sytuacji. Związek ma około 20 milionów złotych długu, a przez to problemem są najbardziej prozaiczne czynności. Choć w kolarstwie kobiecym mamy obecnie najmocniejszą reprezentację w historii, to przed kolejnymi zawodami zawodniczki muszą mierzyć się z absurdalnymi przeciwnościami losu.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Wydawało się, że po igrzyskach olimpijskich i nagłośnieniu fatalnej sytuacji PZKol uda się nieco ruszyć sprawy do przodu. Dziś już straciła pani nadzieję?
Daria Pikulik, wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie torowym: Cóż mogę powiedzieć. Czasami tak już w życiu jest, że można mieć marzenia, a na końcu wszystko rozbija się o słabą sytuację twojej federacji. Staram się tym już nie denerwować. W sumie o tym, że jednak wystartuję w mistrzostwach Europy w kolarstwie szosowym dowiedziałam się na cztery dni przed wyścigiem. Dopiero wtedy znalazły się pieniądze na wyjazd reprezentacji.
Cztery dni przed startem w mistrzostwach Europy?!
Wcześniej w ogóle nie wiedziałyśmy, czy polecimy. Zasugerowano nam, że jeśli chcemy polecieć, to raczej trzeba będzie to zrobić za własne pieniądze. Nikt tego otwarcie nie powiedział, ale takie były wnioski. Powiem szczerze, że byłam już tak zmęczona kolejnymi problemami organizacyjnymi, że powiedziałam sobie, że jak nie polecimy, to nic się nie stanie. Nauczyłam się traktować to ze wzruszeniem ramion. Jak nie w tym roku, to w kolejnym.
Była pani gotowa sama opłacić koszt wyjazdu i startu w tych zawodach?
Ja im powiedziałam, że jeśli mam sobie sama wszystko opłacić, to nie interesuje mnie wyjazd na mistrzostwa Europy. Nawet nie pytałam, jaki to będzie koszt. Po igrzyskach miałam już dość i stwierdziłam, że nie wchodzę w taki układ.
A co jeśli za rok sytuacja się powtórzy i znów działacze zasugerują wam, że same musicie sobie opłacić udział w zawodach?
Na razie trudno mi powiedzieć, co będzie za rok. Mam marzenia i chcę rywalizować z najlepszymi. Wiem, że sytuacja jest trudna i nic nie mogę na to poradzić. Przez lata działacze utwardzili mnie i sprawili, że coś, co do kogoś innego jest absurdem, dla mnie jest już normalną koleją rzeczy.
Brzmi to wszystko surrealistycznie. Mowa przecież o kluczowych zawodach w jednej z najpopularniejszych dyscyplin świata. Przecież ostatecznie z mistrzostw Europy w kolarstwie szosowym w belgijskim Hasselt wróciła pani z brązowym medalem.