NFL
Wanda Traczyk-Stawska
Wanda Traczyk-Stawska „Pączek”
Nazywam się Wanda Traczyk-Stawska, urodziłam się 7 kwietnia 1927 roku w Warszawie. Mój okupacyjny pseudonim „Pączek”. Plutonowy, Oddział Osłonowy Wojskowych Zakładów Wydawniczych generała „Montera”. Główne walki toczyłam wraz ze swoim oddziałem w Śródmieściu Północnym i Południowym, na Powiślu oraz bliskiej Woli.
Co robiła pani przed 1 września 1939 roku?
Uwielbiałam grać w piłkę nożną. Miałam bardzo mało lat, byłam dzieckiem. Grałam bardzo dobrze w piłkę nożną między innymi dlatego, że w tym czasie biegałam szybciej od moich kolegów w moim wieku.
Jaki wpływ na pani wychowanie miała rodzina, może szkoła?
Harcerstwo. Byłam w 42. Drużynie im. Żwirki i Wigury przy szkole numer 33. Harcerstwo mnie uformowało, bo od czasu, kiedy zaczęłam być harcerką, to niewiele czasu minęło, ale później w czasie konspiracji byłam w „Szarych Szeregach”. Mój ojciec był legionistą. W domu był taki nastrój patriotyczny ze względu na to, że on bardzo [dużo] przeżył, był młodziutki, jak był w legionach, wprawdzie niewiele opowiadał, ale czytał nam książki na temat legionów.
Gdy wybuchła wojna, miała pani niewiele lat…
Dwanaście.
Jak pamięta pani tamten dzień, jakoś szczególnie?
Dzień to był dla mnie… To były imieniny mojej mamy, Bronisławy. Zapamiętałam przede wszystkim to, że wszyscy dorośli byli okropnie zdenerwowani. Ale w ogóle wrzesień był dla mnie bardzo tragicznym miesiącem. Mój stosunek do Niemców właściwie uformował się wtedy. Byłam świadkiem okropnej rzeczy… bo Niemcy weszli… ja mieszkałam na Mokotowie przy ulicy Dolnej. Niemcy weszli bardzo szybko, podeszli pod naszą ulicę, tam zalegli, mieli tam okopy i walka toczyła się w ten sposób, że w naszym domu, w naszym mieszkaniu też, byli polscy żołnierze. A oni w kapuście pani Skórzewskiej, tam były takie pola kapuściane, stamtąd mieli bardzo blisko i wiedzieli wszystko, co się działo na ulicy. Ja miałam w tym czasie taką katastrofę osobistą. Najpierw to zginęli moi bliscy krewni na Grochowie. Bomba zabiła oboje rodziców. I tych chłopców, których musieliśmy wziąć do siebie, i w domu nas było czworo, a jeszcze jak doszło dwóch chłopców, to było sześcioro. W tym jeden chłopiec był bardzo ciężko ranny, ale musiał być zabrany ze szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze, bo tam szpital zbombardowany i on leżał w rowie. Moja mama, która była niezwykle odważną kobietą, przywiozła go dorożką stamtąd do nas w czasie bombardowania. Dorośli zrobili w pralni schron i on leżał w tym schronie. Wszyscy byli w schronie, ale ja nie chciałam tam wejść, bo nie chcieli wpuścić mojego psa. Ja miałam psa, foksterierka, suczkę, miała na imię Lalka, którą bardzo kochałam i, ponieważ nie chcieli wpuścić do tego schronu psa, no to ja też nie chciałam wejść. Ponieważ byłam niezwykle upartym dzieckiem, to siedziałam w korytarzu z moim tatą, którego zadaniem było odkopać pralnię, jakby uderzył tam pocisk. I w tym czasie byłam świadkiem okropnego zdarzenia, które na całe życie zapamiętałam. Mianowicie bomba uderzyła w sąsiedni dom po przeciwległej stronie ulicy, który był vis a vis takiego ogrodu, przez który Niemcy widzieli wszystko, co się dzieje na ulicy. I ja z tym psem swoim w ramionach wybiegłam, żeby zobaczyć, gdzie ta bomba uderzyła, żeby ewentualnie wołać na pomoc ludzi. Zobaczyłam kobietę wybiegającą z tych gruzów budynku z niemowlęciem na ręku, które było w poduszce, w takim beciku. Widziałam, jak Niemcy strzelali do tej kobiety, celując w to niemowlę. Widziałam jak rozpadało się to dziecko. A ta kobieta prawie straciła… miała tak ciężko ranną rękę, że ona wisiała. I ona wbiegła do naszego domu, taka zakrwawiona, krzycząca, żeby ktoś…, bo ona nie może już podnieść tego dziecka, żeby ktoś to dziecko jej przyniósł. I wtedy właśnie mój brat, który miał czternaście lat i jeszcze jeden taki łobuziak z naszej ulicy, podczołgali się i wrócili zupełnie zieloni… bo tam nie było nic, tylko miazga. To był wrzesień, jakiś szesnasty, siedemnasty września. Potem już mój stosunek do Niemców był jednoznaczny.
Czym się pani zajmowała podczas okupacji do Powstania? Jakie było wtedy życie?