NFL
“To »ale« zostanie z nami już na zawsze”

Ich śmierć wstrząsnęła Polską i zostawiła wiele niedomówień. “Aż boję się to powiedzieć”
Na nagraniach było przecież słychać, jak Tomek mamrocze. Wystarczyłoby, że partner dałby mu łyka czegoś do picia. Ale ten partner zarazem ratował samego siebie. To “ale” zostanie z nami już na zawsze — mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Krzysztof Tarasewicz. Doświadczony wspinacz brał udział w wyprawie poszukiwawczej ciał Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego, którzy zginęli w 2013 r. podczas schodzenia z Broad Peak. Tarasewicz ocenia, co było kluczowym momentem tragedii i w jaki sposób można było jej uniknąć. Opowiada także o przejmującym wyznaniu pakistańskiego tragarza, który samotnie wyruszył na poszukiwania Berbeki.
Dariusz Dobek: Postronna osoba może sobie w ogóle wyobrazić, jak to jest własnoręcznie kogoś pochować? Pan został do tego zmuszony w 1991 r. z Anną Bruzdowicz pod Trisulem.
Krzysztof Tarasewicz: To przerażające przeżycie. No po prostu brak słów. Razem z Waldkiem Soroką, Michałem Kochańczykiem i Jankiem Turowieckim całą noc próbowaliśmy przywrócić Anię do jakiejś normalności. Niestety nad ranem zmarła… Lekarz stwierdził poprzez walkie-talkie ewidentny zgon. Pochowaliśmy ją w śpiworze, w jednej ze szczelin.
Straszna sprawa. Choć minęło już ponad 30 lat, ja o Ani nie zapomniałem. Bardzo często o niej myślę. Jej zdjęcie ciągle mam przypięte. To była świetna dziewczyna, pianistka z Gdańska. Jej śmierć i pochówek wpłynął na całe moje życie.
Takie sytuacje nie zrażały pana do gór? Nie pojawiał się jakiś “górowstręt”?
“Górowstręt” ma się po dwóch miesiącach przebywania na wyprawie. Człowiek ma już dość tego gotowania lodu na herbatę. Tyle że mija miesiąc po powrocie i znowu tęskni się za górami.
Tragedie oczywiście zostają w głowie. Nigdy nie zapomnę ciał, które mijaliśmy w drodze na Annapurnę. Nie było nawet wiadomo, czyje były to zwłoki. To takie memento mori. Tyle że każdy, kto wybiera tę pasję, musi pamiętać o czyhających niebezpieczeństwach. Jak ktoś idzie w wysokie góry, automatycznie zgadza się na to, że coś może mu tam zagrozić.