NFL
Sceny po meczu US Open szybko obiegły cały świat. Polski przedsiębiorca postanowił przerwać milczenie w tej sprawie ➡️
Finał sprawy! Oto co zrobił mężczyzna, który zabrał dziecku czapkę Kamila Majchrzaka
Sceny po meczu Kamila Majchrzaka szybko obiegły cały świat. Tenisista po sensacyjnym ograniu Karena Chaczanowa rozdawał autografy i chciał oddać czapkę dziecku. Tę szybko zabrał jednak dorosły mężczyzna. Okazało się, że to polski przedsiębiorca, który teraz postanowił przerwać milczenie w tej sprawie. — Popełniłem poważny błąd. Dziś wiem, że zrobiłem coś, co wyglądało jak świadome odebranie pamiątki dziecku — pisze Szczerek i wyjawia, co zrobił potem.
W drugiej rundzie US Open Kamil Majchrzak pokonał Karena Chaczanowa 2:6, 6:7, 6:4, 7:5, 7:6. Po meczu piotrkowianin rozdawał fanom autografy, co uwieczniły kamery telewizyjne. W pewnym momencie ściągnął czapkę i chciał ją wręczyć dziecku stojącemu w pierwszym rzędzie przy barierkach. Czapka jednak do chłopca nie dotarła, bo niespodziewanie wyrwał ją stojący obok mężczyzna. Po chwili schował ją do torby partnerki. A o całej sprawie zrobiło się głośno.
W trzeciej rundzie US Open Polak musiał skreczować i pożegnał się z turniejem wielkoszlemowym. A po meczu opowiedział o kulisach spotkania z małym kibicem, o którym głośno od kilku dni. Sportowiec postanowił odnaleźć młodego fana i zrekompensować mu to, co się stało. “Jego mama napisała do mnie na Instagramie. Spotkałem się z nim i jego bratem […]” — zdradzał tenisista. O sprawie wciąż było jednak głośno. Aż w końcu głos zabrał mężczyzna, który dopuścił się tego niekulturalnego zachowania.
Skandal po meczu Kamila Majchrzaka. Mężczyzna zabrał głos
Okazało się, że wspominanym mężczyzną był przedsiębiorca Piotr Szczerek, właściciel firmy DROGBRUK. I właśnie za pośrednictwem mediów społecznościowych tej firmy zwrócił się do kibiców i chłopca, któremu zabrał czapkę.
Popełniłem poważny błąd. W emocjach, w tłumie radości po zwycięstwie, byłem przekonany, że tenisista podaje czapkę w moim kierunku — dla moich synów, którzy prosili wcześniej o autografy. To błędne przekonanie sprawiło, że odruchowo wyciągnąłem rękę. Dziś wiem, że zrobiłem coś, co wyglądało jak świadome odebranie pamiątki dziecku. To nie była moja intencja, ale to nie zmienia faktu, że zraniłem chłopca i zawiodłem kibiców” — czytamy.