NFL
„Propozycji nie ma”. Szczegóły 🔽🔗
Kilka tygodni temu do kin trafiła 6. część uwielbianej przez Polaków komedii „Listy do M”., w której po raz kolejny w roli nieśmiałego Wojciecha Kamińskiego wystąpił Wojciech Malajkat. Aktor ten w przeszłości zasłynął także w takich produkcjach, jak m.in. „Ogniem i mieczem”, „Sprawa na dziś”, „Codzienna 2 m. 3”, „Szatan z siódmej klasy” czy „Prawo Agaty”. Ponadto w latach 2020-2024 był rektorem Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza, a od 2024 roku spełnia się w roli dyrektora Teatru Współczesnego w Warszawie. Równocześnie jednak narzeka na „filmowe bezrobocie”.
Wojciech Malajkat o braku propozycji
Wojciech Malajkat rzadko udziela wywiadów, jednak tym razem zrobił wyjątek i porozmawiał z „Gazetą Wyborczą”. 61-latek wyjawił, że choć obecnie pracuje jako aktor, jego rodzicielka pragnęła, by spełniał się w innym zawodzie. – Mama chciała, żebym został lekarzem i ratował ludziom życie. Ale to nie przemawiało do mojej wyobraźni. (…) Chciałem być nauczycielem polskiego, może geografii. W końcu stałem się nauczycielem zawodowym. Uczę aktorstwa – stwierdził.
Następnie zdradził, że już od najmłodszych lat fascynował go teatr, a każdy spektakl Teatru Telewizji traktował jak przygodę. – Nie wiem, z jakiego powodu polonistka, która prowadziła kółko teatralne, zwróciła na mnie uwagę. Przyszedłem na zajęcia kierowany ciekawością. I już zostałem. Od tej pory nauczycielka zaczęła czynić mniej lub bardziej podstępne zabiegi, żebym zdawał na wydział aktorski. W końcu dałem się namówić, więc trafiła na podatny grunt – wspomniał, dodając, że gdy zdawał do szkoły teatralnej, jego mama miała nadzieję, że go nie przyjmą.
– Powtarzałem sobie wtedy, nie wiem jak bardzo szczerze, że jeśli za pierwszym razem się nie uda, nie będę więcej próbował. Na szczęście nie musiałem sprawdzać własnej szczerości. Chociaż, jak wyjechałem na egzaminy do Łodzi, moja mama modliła się, żebym się nie dostał – mówił.
Co ciekawe, w dalszej części wywiadu Wojciech Malajkat postanowił z rozbrajającą szczerością odpowiedzieć na pytanie dotyczące tego, dlaczego poza „Listami do M”. w ostatnich latach właściwie nie pojawia się na dużym ekranie. – Dyplomatycznie mógłbym odpowiedzieć, że dostaję bardzo dużo propozycji, ale nie spełniają one moich oczekiwań. Prawda jest jednak taka, że tych propozycji zwyczajnie nie ma. Kino najwyraźniej nie jest mną zainteresowane – stwierdził gorzko.
– Co nie znaczy, że cierpię z tego powodu – i tym razem nie jest to już odpowiedź kokieteryjna, ani asekurancka. Nie mogę narzekać na brak pracy, a moim naturalnym środowiskiem pozostaje teatr. To tam się spełniam i jako aktor, i jako reżyser. (…) Działam w przestrzeni, w której mam do czynienia z wyobraźnią, fantazją i niesztuczną inteligencją – dodał Wojciech Malajkat.