NFL
Porażające sceny na pogrzebie piłkarza. Musiała interweniować policja Czytaj więcej:
Porażające sceny na pogrzebie piłkarza. Musiała interweniować policja
W zeszły czwartek całym piłkarskim światem wstrząsnęła wieść o tragicznym wypadku piłkarza Liverpoolu, Diogo Joty. Zginął nie tylko portugalski napastnik, ale także jego brat, również profesjonalny piłkarz, Andre Silva. Dziś odbył się pogrzeb zawodników, na którym musiała interweniować policja.
Tragedia z udziałem Diogo Joty. Zmarł w wieku 28 lat
Diogo Jota był naprawdę utalentowanym portugalskim piłkarzem, który reprezentował barwy angielskiego Liverpoolu. Karierę rozpoczynał w sekcjach juniorskich klubu Gondomar, skąd w 2013 roku przeniósł się do młodzieżówek Pacos Ferreira. W pierwszym zespole zadebiutował w 2015 roku. Rok później trafił do Atletico Madryt, skąd jednak po półtorej miesiąca został wypożyczony do FC Porto, klubu ze swojego rodzinnego miasta. Gdy powrócił do stolicy Hiszpanii, został ponownie wypożyczony, tym razem do angielskiego Wolverhampton.
1 lipca 2018 roku Diogo Jota został wykupiony z Atletico przez Anglików za 14 milionów euro. To właśnie w Wolves wypłynął na szerokie wody. W sumie grał tam przez 3 sezony, wystąpił w 131 meczach i strzelił 44 bramki. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Diogo Jota wszedł w szczytowy moment swojej kariery, przechodząc z Wolves do Liverpoolu w 2020 roku. Kwota, jaką zapłacił klub z miasta Beatlesów to 44,70 mln euro. Na przestrzeni 5 sezonów wystąpił w 182 spotkaniach, w których strzelił 65 bramek i zaliczył 26 asyst. Swojego ostatniego gola w życiu strzelił w derbowym starciu przeciwko Evertonowi w kwietniu tego roku.
Liverpool zdecydował się na wielki gest po tragicznym wypadku Diogo Joty
Śmierć potrafi zaskoczyć nas wszędzie – na drodze, w pracy, w miejscu, w którym czujemy się bezpiecznie. Czasem wystarczy moment, drobna usterka, zbieg okoliczności, by zwykły dzień przerodził się w tragedię. Przekonał się o tym 3 lipca świat sportu, kiedy media obiegła wiadomość o tragicznym wypadku Diogo Joty. Piłkarz zginął wraz ze swoim bratem André Silvą w Hiszpanii.
Według relacji hiszpańskich mediów, dramat wydarzył się zeszłego czwartku nad ranem, na autostradzie A-52 w regionie Zamora. “Marca” donosi, że samochód, którym podróżowali bracia, wpadł w poślizg podczas manewru wyprzedzania, zjechał z drogi i natychmiast stanął w płomieniach. Ogień szybko objął także pobliską roślinność. Świadkowie wypadku natychmiast wezwali służby ratunkowe, ale niestety – pomimo szybkiej reakcji – Diogo Jota i jego 26-letni brat zginęli na miejscu.