NFL
Polka zabrała głos po zdobyciu złotego medalu Halowych Mistrzostw Europy ‼😍🥳🇵🇱 Szczegóły w komentarzu ⬇⬇⬇

Ludzie są zdziwieni, jaką ma relację z mężem. “Niektórzy są w szoku”
Gdyby mi nie poszło, to myślę, że moje dni byłyby już policzone – mówi nam Anna Wielgosz. Nasz halowa mistrzyni Europy w biegu na 800 m ujawnia kulisy sukcesu i dlaczego przestano w nią wierzyć.
Jest mi wstyd… Czas na zmiany – mówiła przygnębiona w sierpniu ubiegłego roku, gdy nie przebrnęła eliminacji biegu na 800 metrów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. W rozmowie z polskimi dziennikarzami Anna Wielgosz z trudem powstrzymywała łzy. Do stolicy Francji jechała po znacznie więcej.
I jak zapowiadała, tak zrobiła. Rozstała się z trenerem Jackiem Kostrzebą i postawiła na współpracę… ze swoim mężem, Marcinem. Wystarczyło kilka miesięcy i 32-letnia biegaczka doszła do życiowej formy.
Dowód pierwszy? Halowe Mistrzostwa Polski, gdy zmiażdżyła konkurencję i zdobyła złoty medal świetnym wynikiem 2:00,38 s. Dowód drugi? Eliminacje i półfinał na Halowych Mistrzostwach Europy w Apeldoorn, gdzie prezentowała się znakomicie fizycznie i psychicznie. Trzeci? Sam finał, w którym pokazała ogromną moc i chłodną głowę.
W nim także nie miała sobie równych i została halową mistrzynią Europy. Doświadczona biegaczka wywalczyła pierwszy złoty medal międzynarodowej imprezy w karierze. I jest przekonana, że to nie koniec jej sukcesów.
W rozmowie z WP SportoweFakty Anna Wielgosz ujawnia m.in., ile pamięta z finałowego biegu po złoto, ujawnia kulisy współpracy z mężem – trenerem i zdradza, kto w polskim środowisku już w nią nie wierzył.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Trudniej było zdobyć złoty medal Halowych Mistrzostw Europy czy powstrzymać wzruszenie na podium w trakcie grania polskiego hymnu?
Anna Wielgosz: To drugie! To mnie totalnie zaskoczyło – wydawało mi się, że umiem już opanowywać emocje. To był płacz połączony z radością, ale były to na pewno pozytywne uczucia.
Wygranie finału oczywiście też nie było łatwe, bo wymagało ogromnej cierpliwości, a jestem osobą, która jest impulsywna, trochę nerwowa. Mój tata zawsze określał mnie jako taką małą zołzę. Ale myślę, że w sporcie jest dużo osób z takim charakterem. I zazwyczaj właśnie zadziorne osoby wygrywają.
O czym się myśli, wbiegając na metę na pierwszym miejscu w finale?
Ja tylko pomyślałam – czy to naprawdę koniec? Aż odwróciłam się, żeby spojrzeć, czy aby na pewno już dobiegłam, czy to już? To był taki szok, bo ten bieg potoczył się bardzo szybko i właściwie go nie pamiętam! Może tylko sam początek? Potem poleciałam jak automat do przodu, żeby nie oddać nikomu zwycięstwa. Chciałam w końcu zrobić to tak, jak sobie zakładałam.