NFL
Magdalena Fręch wygrała WTA500 Akron Guadalajara
Sombrero i słoneczny uśmiech Madzi
Właściwie już po pierwszych finałowych piłkach można było przestać się denerwować o wynik końcowy, choć przecież pierwszy set zakończył się tie-breakiem granym do ostatniej piłki, a mimo to było widać, ze owszem Olivia Gadecki, Australijka polskiego pochodzenia będzie już niedługo liczyć się w pierwszej 50tce (na razie nr 132WTA ), ale póki co, to naszej Madzi nie zagrozi, przynajmniej nie dzisiaj, na pewno nie dzisiaj.
Pierwszy set był, jak w meczu pokazowym, bez ani jednego przełamania, choć jak wspomniałem grany do ostatniej piłki tie-breaka na 7-6 (7-5).
Był to set spokojny, choć i Madzia i Olivia dały nie raz pokaz wspaniałych zagrań.. ale Madzia grała pewnie, a Olivia czasami nerwowo i popełniała głupie błędy, choć potem miewała wspaniale akcje równoważące owe niewymuszone errory, co właśnie doprowadziło do sprawiedliwej szybkiej śmierci (tie break), jak kiedyś wymyślili ów raptowny koniec seta – ojcowie (i matki) teoretycy tenisa ziemnego.
Obydwie praworęczne i obydwie nastawione raczej na techniczne zagrania, nic siłowego. Miło było popatrzeć (i posłuchać) na taki pokaz tenisa, bez ani jednego potępieńczego jęku, czy rzucania rakietą o kort. Savoir-vivre, Wersal i co tam chcecie. To tenis, jaki preferuje Magdalena Fręch: elegancki, choć trener Kobierski z boku nie raz rzucił w stronę niewiadomą zwykłą k*rwą macią, ale tak bardziej dla rozładowania napięcia, niż z jakiegoś powodu.
W secie drugim panna Olivia doszła do wniosku, ze czas na kawalerie i zaatakowała, i przełamała, ale potem Magda odłamała i ona z kolei przełamała podanie Olivii.
Set drugi, tez pełen elegancji był jednak dramatycznie inny, bo prowadzenie zmieniało się co chwila i gdy przy stanie 5-3 dla Magdy miała ona piłkę meczową, to Olivia spowodowała przełamanie powrotne na 4-5, ale to już był w zasadzie koniec walki, bo potem podawała ona i przerznęła na sucho gema meczowego.
Madzia w ekstazie padła na kortowy beton i zastygła na moment w pozycji horyzontalnej, a potem była bajka..,
Madzia pozbyła się tej cholernej owiewki (bejsbolówki bez daszka) i Olivia swojej również, co ukazało nam dwie piękne blond Słowianki i niejako potwierdziło polskie korzenie panny Gadecki (ej),
a dziewczęta zrobiły to na życzenie przemiłych gospodarzy, bo oprócz dadaistycznych pucharów, zostały udekorowane pięknymi, wykonanymi przez miejscowych artystów (zapewne) kapeluszami typu „sombrero”.
Do kompletu brakowało tylko Mazurka Dąbrowskiego, ale w zamian zagrała kapela lekko podtequilowanch meksykańskich gaucho..
Magdalena Fręch przeszła w ten oto sposób do historii, jako czwarta Polka ( po Radwańskiej Świątek i Linette), która triumfowała w dużym turnieju rangi WTA, w XXI wieku.