NFL
Gdy zachorował na nowotwór, do samego końca wierzył, że wyzdrowieje. Dziś wspomina, co było najgorsze
Przed laty Tomasz Dedek zachwycił w serialu Rodzina zastępcza. To właśnie dzięki tej produkcji zyskał wielką sympatię telewidzów. Niestety jakiś czas temu aktor zachorował na nowotwór. Jego stan zdrowia był bardzo poważny. Artysta przeszedł operację i chemioterapię. Dziś mówi wprost o swoich doświadczeniach.
Tomasz Dedek zachorował na nowotwór, do samego końca wierzył, że wyzdrowieje
W 2019 roku zdiagnozowano u niego raka prostaty. Tomasz Dedek nie ukrywał wówczas swoich problemów. W wywiadzie dla Dzień Dobry TVN wyznał, że musiał przejść operację. Co więcej, poddał się radioterapii i chemioterapii. Na tym jednak nie koniec, ponieważ artysta musiał przyjmować hormony.
W niedawnym wywiadzie znów wrócił pamięcią do tamtych doświadczeń. W rozmowie z Żurnalistą podkreślił, że od samego początku wierzył, że wyzdrowieje, lecz przyszedł moment zwątpienia i spytał lekarza, ile czasu mu jeszcze pozostało. „Ja w ogóle dziwnie do tego podszedłem, albo byłem nieświadomy tego wszystkiego”, mówił. „Stwierdziłem, że należy to zrobić najprostszymi, najlepszymi, najbardziej skutecznymi metodami, jakie są. Najpierw trzeba to wyciąć, potem trzeba zrobić to, potem to… Nie myślałem o tym, że coś może pójść źle. […] Jeszcze przed operacją zadałem pytanie lekarzowi: »jak myślisz, jak długo?« On powiedział, że nie jest wróżką. Potem było tylko oczekiwanie na to, czy nie ma przerzutów”, słyszeliśmy w podkaście Żurnalisty.
Aktor wyznał również, że nie chciał być sam w tamtym czasie. Z tego powodu opowiadał o swoich przeżyciach nie tylko najbliższym, ale też mediom. „Obciążenie straszne dla ludzi, dla znajomych, ale stwierdziłem, że będę im to mówił, bo będą mi współczuć i będą wysyłać dobre myśli i pomagać mi. Takie cwaniactwo we mnie trochę było. Nie będę z tym sam, bo sam się po prostu uwalę”, zwierzał się. „Więc wykorzystywałem te chwile, żeby się dzielić tym i żeby oni mówili, że będzie dobrze, nie martw się. I oni tak mówili. To może podłe z mojej strony było. Ale teraz jestem pewny, że zrobiłem dobrze, bo myślę, że to gdzieś wyzwala pewne rzeczy. Stajemy się wolni gdzieś tu, w głowie. Nie myślimy o tym sami. To, że przerzuciliśmy to może niefajne, ale nie jesteśmy sami z tym, zamknięci w pokoju z żyletką gotową do poderżnięcia sobie żył”, skwitował.