NFL
Było 1:5, gdy Świątek ruszyła na Rosjankę. Niesamowity mecz w US Open 😍😍😍
Było 1:5, gdy Świątek ruszyła na Rosjankę. Niesamowity mecz w US Open
Iga Świątek przegrywała z Anną Kalinską aż 1:5, ale obroniła cztery setbole i wygrała tę partię! A później wygrała też cały mecz 7:6 (2), 6:4. W trzeciej rundzie US Open Polka grała początkowo jak nie ona, ale nie dała się złamać Rosjance, a przede wszystkim nie załamała się własną niemocą
Półtora roku temu Iga Świątek przegrała z Anną Kalinską 4:6, 4:6 w półfinale w Dubaju, a dwa tygodnie temu pokonała ją 6:3, 6:4 w ćwierćfinale w Cincinnati. Było jasne, że w trzeciej rundzie US Open 2025 naszą wiceliderkę światowego rankingu czeka trudne zadanie. Ale kto przewidział, że jeszcze trudniejszą rywalką od 29. na liście WTA Rosjanki dla Świątek będzie sama Świątek?
Pierwszy gem – serwuje Świątek, wygrywa do 15. Jest dobrze, jest spokojne, pewne wejście w mecz. I nagle na korcie zaczyna się dziać coś, w co trudno uwierzyć – 1:1, 1:2, 1:3, 1:4, 1:5, a przy 2:5 aż cztery setbole dla Rosjanki.
Świątek sama się przełamywała
Dlaczego to się tak potoczyło? Cóż, po wygraniu pierwszego gema Świątek miała dwie piłki na 2:0. Ale breakpointów nie wykorzystała na własne życzenie. Po prostu popełniała błędy. A później było jeszcze gorzej. Na 1:2 Świątek przełamała się sama – przy stanie 30:40 popełniła podwójny błąd serwisowy. Po chwili Kalinska wygrała gema przy swoim serwisie na 3:1, a na 1:4 Świątek znów przełamała się sama. Znowu przy stanie 30:40 nie wytrzymała i popełniła podwójny błąd serwisowy.
Kalinska prowadziła 4:1 z podwójnym przełamaniem, bo ryzykowała i grała swój szybki, szalony tenis. Ale trudno było nie zauważyć, że z 21 punktów, jakie zdobyła w tych pięciu pierwszych gemach, aż 12 dostała od Świątek w prezencie. Wtedy Polka miała już na koncie aż tyle niewymuszonych błędów, a Rosjanka – tylko cztery. Co gorsza, nie wyglądało na to, że Świątek w psuciu się zatrzyma. W trakcie gema na 5:1 dla Kalinskiej po każdym przegranym punkcie Iga gestykulowała do swojego sztabu. Realizator transmisji pokazywał nam, że trener Wim Fissette coś mówi, ale raczej nie były to słowa kierowane do zawodniczki, tylko do Darii Abramowicz i Macieja Ryszczuka, którzy siedzieli obok. A oni – psycholożka i trener przygotowania fizycznego – nawet nie odpowiadali, widzieliśmy tylko ich zafrasowane miny.
Po pięciu gemach z rzędu wygranych przez Kalinską Świątek wreszcie wygrała gema przy swoim podaniu na 2:5. Ale po 37 minutach gry przy swoim serwisie Rosjanka miała pierwszego setbola. A po 38 minutach drugiego. Świątek oba obroniła i chyba uwierzyła w to, w co pewnie nie wierzyli już nawet jej najzagorzalsi fani. Trzeciego setbola Kalinska zmarnowała sama, podwójnym błędem serwisowym. Czwartego zepsuła w taki sam sposób. A Świątek chwyciła tę dłoń wyciągniętą przez rywalkę i nie utonęła.
Po obronie czterech setboli Iga wykorzystała pierwszego breakpointa w tym gemie i zmniejszyła straty na 3:5. Za chwilę wygrała do 15 swojego gema serwisowego i było już tylko 4:5. Do 15 wygrała też kolejnego gema serwisowego rywalki. – Zmieniło się tempo gry Kalinskiej, bo wynik jest stykowy i ona już nie chce ryzykować. A Iga już się tak nie spieszy – analizował wtedy Lech Sidor, który razem z Markiem Furjanem komentował mecz w Eurosporcie. – Zobacz, zniknęły błędy – cieszył się Sidor za moment, gdy Świątek dogoniła Kalinską na 5:5.
Świątek starła Kalinskiej uśmiech z ust. Co za tie-break!
Dwie-trzy minuty później były tenisista irytował się po błędach Polki. Świątek przy swoim serwisie prowadziła 30:15, ale przegrała trzy punkty z rzędu. Ten na 30:30 Kalinska wygrała po pięknym bekhendzie po przekątnej, a więc trudno i brawo. Ale dwa kolejne punkty Świątek jej podarowała. – Te forhendy były wyrzucone w aut nie o 10 centymetrów, tylko o dwa metry. To prezenty – mówił Sidor. Po ich przyjęciu i z prowadzeniem 6:5 Rosjanka z uśmiechem schodziła na krótką przerwę.