NFL
Brytyjska prasa alarmuje o powrotach Polaków, a Tusk wyraża zadowolenie. Co kryje się za tym zjawiskiem i jakie są jego przyczyny?
Brytyjczycy alarmistycznie piszą o Polakach, a Tusk “lubi to”. W tle “oskarżenie o upadku”
Polacy wracają z Wysp do Polski” — donosi brytyjska prasa, która alarmuje, że po latach emigracji coraz więcej naszych rodaków wybiera powrót do kraju. “Daily Mail” pisze wręcz o “druzgocącym akcie oskarżenia wobec upadku UK”. Rządzący Polską komentują te dane z wyraźną satysfakcją. Marek Zuber w rozmowie z “Faktem” wyjaśnia przyczyny tego trendu. — Nie chodzi tylko o Brexit — słyszymy.
Czyż może być bardziej druzgocący akt oskarżenia naszego upadku?” — pyta gazeta “Daily Mail”. Dziennik w jednym ze swoich materiałów sugerował, że Polacy — ludzie, którzy przez lata budowali tamtejszy rynek pracy, dziś wybierają “rozwijającą się, niskopodatkową ojczyznę”. Gazeta przytacza przykład rodziny, która po 15 latach pobytu w Hampshire przeprowadziła się do Gdańska. Decyzję tłumaczyła troską o bezpieczeństwo dzieci i pogarszającą się sytuacją społeczną na Wyspach.
Brytyjczycy alarmistycznie piszą o Polakach, a Tusk “lubi to”. W tle “oskarżenie o upadku”
Polacy wracają z Wysp do Polski” — donosi brytyjska prasa, która alarmuje, że po latach emigracji coraz więcej naszych rodaków wybiera powrót do kraju. “Daily Mail” pisze wręcz o “druzgocącym akcie oskarżenia wobec upadku UK”. Rządzący Polską komentują te dane z wyraźną satysfakcją. Marek Zuber w rozmowie z “Faktem” wyjaśnia przyczyny tego trendu. — Nie chodzi tylko o Brexit — słyszymy.
Czyż może być bardziej druzgocący akt oskarżenia naszego upadku?” — pyta gazeta “Daily Mail”. Dziennik w jednym ze swoich materiałów sugerował, że Polacy — ludzie, którzy przez lata budowali tamtejszy rynek pracy, dziś wybierają “rozwijającą się, niskopodatkową ojczyznę”. Gazeta przytacza przykład rodziny, która po 15 latach pobytu w Hampshire przeprowadziła się do Gdańska. Decyzję tłumaczyła troską o bezpieczeństwo dzieci i pogarszającą się sytuacją społeczną na Wyspach.