NFL
Anna Samusionek: nie mam wątpliwości, że gdyby nie moja relacja z Bogiem, dziś już bym nie żyła
— Wiara jest głównym filarem mojej emocjonalnej równowagi. (…) Wiem, że jestem bożym dzieckiem i nie znalazłam się na tym świecie przypadkiem. I dzięki temu w momentach, kiedy wydawać by się mogło, że powinnam schować się w domu i nikomu się nie pokazywać, byłam w stanie wyjść do ludzi z podniesioną głową. (…) Doświadczyłam w życiu wielu cudów. Wielokrotnie Bóg ratował mnie z sytuacji, które na pierwszy rzut oka były bez wyjścia – mówi Plejadzie Anna Samusionek. Aktorka opowiada o życiowych zakrętach, relacji z córką i wierze.
Anna Samusionek: Wydaje mi się, że zachowuję w tym równowagę. Z jednej strony jestem sentymentalna i lubię wspominać. Często wracam do dzieciństwa i młodzieńczych lat, do dziś mam w szufladzie listy miłosne pisane odręcznie przez mojego pierwszego chłopaka. Nie zapominam też o osobach, które kiedyś pojawiły się na mojej drodze i które, mimo upływu czasu, są dla mnie ważne. Pewnie dlatego organizuję w swoim domu spotkania naszego roku ze szkoły teatralnej. Mimo że jestem raczej typem obserwatora niż wodzireja, zawsze to ja inicjuję wspólne imprezy. W tym roku świętowaliśmy 30-lecie ukończenia studiów.
Z drugiej strony – nie trzymam się kurczowo przeszłości. Raczej wyciągam wnioski z tego, co mnie spotkało i nie rozdrapuję ran. Jestem optymistką, widzę szklankę do połowy pełną i ciekawi mnie to, co czeka mnie za rogiem. Po pięćdziesiątce, a szczególnie po przedwczesnej śmierci mojej mamy, stałam się zachłanna na nowe doświadczenia, na życie i świadome jego przeżywanie. W ostatnim czasie pochowałam kilka bliskich osób i wiem, że koniec może nastąpić całkiem niespodziewanie. Na pewno więcej życia już za mną niż przede mną. Dlatego chcę jak najlepiej wykorzystać dany mi na tym świecie czas.