NFL
Ciało aktora leżało w mieszkaniu. Nagły zgon
Są twarze, które niezależnie od wielkości roli zapisują się w pamięci widzów na zawsze. Należą do nich często charakterni aktorzy, tworzący postaci tak wyraziste, że trudno wyobrazić sobie film bez ich obecności. Właśnie taką postacią był Peter Greene, który z niepokojącym spokojem i intensywnością grał czarne charaktery w najważniejszych filmach lat 90. Jego nagła śmierć w wieku 60 lat zamyka rozdział kina, które kształtowało wyobraźnię całego pokolenia.
Kariera zbudowana z trudnych ról
Peter Greene trafił do powszechnej świadomości dzięki roli Doriana Tyrella w komedii “Maska” z 1994 roku. Jego postać – zimnego, bezwzględnego gangstera, który staje na drodze Stanleya Ipkissa (Jim Carrey) – była idealnym czarnym charakterem, zarówno przerażającym, jak i pamiętnym. Greene, z hipnotyzującymi niebieskimi oczami i surową prezencją, potrafił emanować grozą samym spojrzeniem.
Ta rola otworzyła mu drzwi do innych kultowych produkcji dekady. Choć jego występ w “Pulp Fiction” Quentina Tarantino był epizodyczny (zagrał jednego z “zawodowych sypiających” Vincenta Vegi), to sama obecność w tym filmie stała się rodzajem legitymacji. Pojawiał się także w “Zwykłych podejrzanych” Bryana Singera czy thrillerze “Prawo ciążenia” z Sandrą Bullock. Łącznie zagrał w blisko stu produkcjach, budując reputację specjalisty od postaci mrocznych, nieprzewidywalnych i niebezpiecznych.