NFL
USA ma nową strategię. Nienajlepsza wiadomość dla Polski
Waszyngton ogłasza nową strategię bezpieczeństwa, Kreml klaszcze, a Europa nerwowo zerka na mapę. W dokumencie padają słowa, które do niedawna brzmiałyby jak political fiction. Czy Polska ma się czego bać? Kulisy i konsekwencje układają się w kilka niewygodnych scenariuszy — i żaden nie przypomina bajki o „amerykańskiej parasolce” na zawsze.
Europa ma „dorosnąć”, Rosja przestaje być „bezpośrednim zagrożeniem”
Donald Trump podpisał strategię, która przestawia zwrotnicę: priorytetem stają się „twarde interesy”, nie projekty misjonarskie. Dokument sugeruje koniec rozszerzania NATO i oczekuje większej samodzielności militarnej Europy. W oczy kłuje skreślenie określenia „bezpośrednie zagrożenie” przy Rosji — symboliczny, ale głośny gest. Na Kremlu zagrano fanfary: rzecznik Dmitrij Pieskow nazwał amerykański kurs „w dużej mierze zgodnym z rosyjską wizją”, zastrzegając tylko, że „deep state” może jeszcze przeszkodzić.
Tyle dyplomatycznych uprzejmości, teraz logika siły: USA otwarcie przerzucają uwagę na rywalizację z Chinami, a w Europie chcą „stabilności strategicznej” z Moskwą, czyli powrotu do rozmów o kontrolowaniu ryzyka, nie o karaniu agresora. To nie jest język, do którego przywykliśmy od 2014 r. i 2022 r. — i dokładnie dlatego wywołał taki rezonans. Źródła od Reutersa po „Rz” potwierdzają: Kreml naprawdę jest zadowolony, bo słyszy stop-klatkę dla NATO i zaproszenie do „deal-makingu”.
W polskich kuluarach słychać westchnienie: „to może boleć”. Trzeźwo patrząc, to zachęta, by Europa wreszcie policzyła dywizje i amunicję, zamiast liczyć na telefon do Waszyngtonu w każdej sprawie. Publicyści dodają złośliwie, że „parasol” bywał zawsze wypożyczony, nigdy na własność. Prawdziwe pytanie brzmi więc nie „czy”, lecz „kiedy” i „o ile” Ameryka skróci swój cień nad wschodnią flanką.
Co to może oznaczać dla Polski?