NFL
Polscy siatkarze przeżyli prawdziwy emocjonalny rollercoaster w ćwierćfinale mistrzostw świata. Jak poradzili sobie z rywalami, którzy wrócili z zaświatów? Więcej w komentarzu
Niewiarygodne, co zrobili Polacy w ćwierćfinale MŚ. Cała hala zamarła
Polaków niosła pełna hala kibiców, ale to rywale wrócili do meczu z zaświatów. Ostatni ćwierćfinał mistrzostw świata był dla naszych siatkarzy thrillerem. Jak będzie na Filipinach w meczu z Turcją w środę?
Ćwierćfinały kibicom polskiej siatkówki do niedawna kojarzyły się z porażkami na igrzyskach olimpijskich. Tam do zeszłego roku i ogrania Słowenii w Paryżu trudno było nam je przejść. Na mistrzostwach świata od 15 lat zawsze gramy jednak w strefie medalowej. I ćwierćfinał, a wcześniej drugą fazę grupową, przechodzimy. Teraz na Polaków czeka trudne, ale zdecydowanie wykonalne zadanie.
Zmierzymy się z Turkami – kadrą, przeciwko której gramy rzadko, ale z którą powinniśmy wygrać. To waleczny, ofensywny i odważny zespół. Na pewno nas się nie przestraszy. Brak mu jednak doświadczenia w kluczowych meczach na wielkich turniejach, takich jeszcze nie wygrywał. Tegoroczny wynik już jest ich najlepszym w historii występów na mistrzostwach świata. I choć trudno uwierzyć, żeby wyeliminowali Biało-Czerwonych już na tym etapie rozgrywek, to na pewno mogą sprawić spore problemy drużynie trenera Nikoli Grbicia.
Serb na pewno dobrze pamięta kłopoty, które pojawiły się w polskiej kadrze na poprzednich MŚ. Wówczas w ćwierćfinale graliśmy z Amerykanami i to była definicja zaciętego, dramatycznego meczu. Polaków od odpadnięcia z turnieju dzieliło naprawdę niewiele. Ale pomogła im także niezwykle głośna hala w Gliwicach wypełniona tysiącami fanów tworzących fantastyczną atmosferę podczas domowego mundialu.
Amerykanie wrócili z zaświatów. Ale to po punkcie Polaków hala ryknęła z radości
Polacy nie chcieli zawieść kibiców. Amerykanie jakby byli im pisani w tym turnieju. Grali z nimi już w grupie, i wygrali 3:1. Wiadomo było, że na ćwierćfinał nie tylko bardziej się zepną, ale zagrają też w jeszcze silniejszym zestawieniu. A nam w pamięci pozostawał “mecz dekady” z 2018 roku – wygrany, ale w bardzo trudnych, wręcz ekstremalnych okolicznościach. Teraz, patrząc z perspektywy zeszłorocznego półfinału igrzysk w Paryżu, możemy powiedzieć, że my z USA już chyba tak mamy: zawsze gramy z nimi kluczowe mecze, które stają się dreszczowcami wspominanymi później przez lata.
Trzy lata temu w Gliwicach zaczęło się niewinnie: od dobrej gry Polaków i wygranej do 20 w pierwszym secie. Wydawało się, że wszystko idzie po naszej myśli. Druga partia, bardzo wyrównana, też przyniosła wygraną. Na przewagi – 27:25. Było 2:0 i wiele osób myślami było już przy tym, z kim zagramy o medale. Wszyscy chcieli już poświętować w Gliwicach i wrócić do katowickiego Spodka, w którym odbywała się faza finałowa.