NFL
Rozczarowujący występ Polaków. Spory zawód w Olsztynie
Od remisu rozpoczęli zmagania w kwalifikacjach do mistrzostw Europy reprezentanci Polski. Biało-Czerwoni w ostatnich sekundach uratowali punkt w starciu z Izraelem (32:32).
Polacy dobrze zaczęli czwartkowe spotkanie. Co prawda już od pierwszych minut mieli problemy w ataku, ale dość szybko zdołali zbudować przewagę i odskoczyć na 6:2. Świetnie od startu odnajdowali się na boisku skrzydłowi Jan Czuwara i Arkadiusz Moryto, dwie bramki z drugiej linii dołożył Ariel Pietrasik i wydawało się, że Biało-Czerwoni są na dobrej drodze, by narzucić rywalom swoje warunki.
Wtedy jednak dwiema minutami został ukarany Kamil Syprzak i gra Polaków w ofensywie całkowicie się posypała. Podopieczni Marcina Lijewskiego nie mogli odnaleźć się w grze w osłabieniu, błędy w ataku zaczęły się mnożyć, a Izraelczycy szybko zorientowali się, że są w stanie nawiązać w Olsztynie wyrównaną walkę z gospodarzami.
Jedno było jasne – trener Lijewski szybko musiał znaleźć rozwiązanie na niemoc swoich zawodników, bo do przerwy ich gra była po prostu rozczarowująca. Na szczęście doskonały początek drugiej części meczu zaliczył Paweł Paterek. 23-letni rozgrywający zdobył cztery bramki w zaledwie pięć minut i natychmiast napędził grę w ataku Biało-Czerwonych.
Szybko zareagował jednak sztab szkoleniowy reprezentacji Izraela, prosząc o czas przy wyniku 16:17. Przerwa się przydała, szczypiorniści z Izraela zdołali rzucić bramkę i Polakom nie udało się doprowadzić do remisu.
Biało-Czerwoni cały czas naciskali, kilkukrotnie zbliżyli się na jedno trafienie, ale Yoav Lumbroso skutecznie odsuwał zagrożenie od swojej ekipy. Rozgrywający doskonale kierował atakiem swojej ekipy i gdyby nie fantastyczny występ Arkadiusza Moryty, reprezentanci Polski byliby w ogromnych tarapatach. Skrzydłowy rzucił aż 10 bramek i utrzymywał naszą kadrę w grze.
Na dwadzieścia dwie sekundy przed końcem wreszcie Biało-Czerwoni doprowadzili do remisu po 32. Izraelczycy mieli wszystko w swoich rękach, ale nie wykorzystali ostatniej akcji – Turkenitz rzucił prosto w ręce Jastrzębskiego.