NFL
Pokazała Polsce wspinaczkę. “Myślę, że podobnie miał Adam Małysz”
– W tym sezonie miałam wiele mentalnych dołków. To jest koszt, który płaci wielu sportowców na topowym poziomie – podkreśliła Aleksandra Mirosław, wielokrotna rekordzistka świata we wspinaczce na szybkość, nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii Wszechmocne w sporcie.
Przypominamy wywiad z Olą Mirosław ze względu na jej nominację w plebiscycie #Wszechmocne 2024.
Dominika Frydrych: To rodzicom zawdzięczasz pasję do sportu?
Aleksandra Mirosław: Sport był w naszym domu od zawsze. Jesteśmy aktywną rodziną, zwłaszcza mój tata, który ćwiczył sztuki walki, a dzisiaj rekreacyjnie biega dłuższe dystanse, maratony. Moja mama z kolei uczęszczała w szkole średniej na zajęcia z siatkówki. Dawali przykład mnie i moim siostrom – że fajnie jest być sprawnym, ruszać się i to zaowocowało. Ale nie miałyśmy presji na treningi i osiąganie wyników, rodzice stawiali raczej na zabawę. Pamiętam na przykład, że tata zabierał nas na spacery do lasu i pokazywał, jak robi się salto. Dla mnie, wtedy małej dziewczynki, to było naprawdę wow! Do dziś mam ze sportu frajdę i po prostu lubię się ruszać.
Dlaczego akurat wspinaczka? Zaczynałaś od pływania.
Tak, trenowałam je przez całą podstawówkę. W szkole, do której chodziłam, była bardzo dobrze rozwinięta sekcja pływacka i wszystkie dzieciaki pływały.
Ale kiedy poszłam do gimnazjum, powiedziałam rodzicom, że nie chcę już pływać. Zaproponowali, żebym zajęła się wspinaniem. Zaczęła to moja siostra Gosia, starsza o trzy lata. Wspinała się, przywoziła z zawodów krajowych puchary i medale. Zawsze ją podziwiałam i myślałam sobie, że też bym tak chciała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo